Gdyby ktoś mnie zapytał, jak zamierzam spędzić deszczowy, listopadowy wieczór, myślę że nie zdziwiłaby go odpowiedź przepełniona herbatą, kocami i filmami. Wszystkie te plany wzięły jednak w łeb, gdy okazało się, że piątkowe popołudnie przyjdzie mi spędzić na próbach zainteresowania szerszego grona tematyką demonologii słowiańskiej na „IV Łańcuckim wieczorze z historią”. Już na samym początku zaliczyliśmy drobną obsuwę z powodu tłumacza języka migowego, który tak migał się od roboty, że w ogóle się nie pojawił. Pomyślałem sobie: „nihil novi sub sole” – grunt, że nie mamy wykładu jako pierwsi. Spotkanie rozpoczęło się od prezentacji dotyczącej wierzeń z terenów feudalnej Japonii. Po jej zakończeniu przyszła kolej na nas… Wraz z Jarogniewem poprowadziliśmy wykład na temat wierzeń ludów dawnej słowiańszczyzny oraz inkorporacji świąt pogańskich do kalendarza chrześcijan. Zagadnienie to wzbudziło tyle kontrowersji, że nim skończyliśmy prelekcję, trzy razy pokłóciliśmy się między sobą. Antagonizmy dodatkowo podsycała bariera kulturowa, gdyż reprezentujący interesy kościoła Jarogniew, nie mógł ustąpić pola żercy Czciborowi. Naszym sporom nie przeszkodził ani koniec czasu, ani rozpoczęcie prelekcji przez Zakon Rycerzy Boju Dnia Ostatniego. Ożywiony dyskurs zakończyło dopiero przybycie dawno nie widzianej przez nas Dobrawy, która wraz ze swym mężem – Jarkiem, pojawiła się na naszym wykładzie. Po miłej pogawędce i wymianie uprzejmości podjęliśmy decyzję, że nadeszła pora, by wrócić do domu. I coś czuję, że jeszcze nieraz zagościmy na „Łańcuckich wieczorach z historią”!
Czytając stare kroniki, poematy i żywoty nieraz bywa tak, iż światło dzienne mogą ujrzeć wydarzenia, do tej pory zagrzebane w mrokach dziejów… Tak właśnie było i tym razem. Gdy przegrzebywałem się przez lepkie manuskrypty i zatęchłe tomiska opisujące nasze zmagania z rzeczywistością, nie spodziewałem się, iż oczom moim ukaże się rozdział poświęcony relacjom, których z mniej lub bardziej ważkich przyczyn nie opublikowaliśmy na czas. Odnalezione tam relacje pozwolą rzucić nieco światła na zamierzchłe czasy, które dotrwały do dziś jedynie za sprawą legend…