Wiosna zbliża się wielkimi krokami, więc i nasza Zgraja powoli zaczęła wybudzać się ze snu zimowego… Aby zrobić sobie przerwę od szarej rzeczywistości wyruszyliśmy na południe, by wraz z Sigurdem, Gospodarzem biesiady, świętować Polne Gody. Do Węglówki przybyliśmy nim tarcza słońca rozbłysnęła w zenicie. Ściślej rzecz ujmując – 15 minut przed tym zenitem… Dotarłszy na miejsce udaliśmy się do Sigurda, który miał nas zakwaterować w chacie i przedstawić nam plan imprezy. Cóż… Chata była mniej skończona, niż się spodziewałem, dlatego aby nabrać sił przed mozolną wykończeniówką przyrządziłem „Jajecznicę Tytanów”, która miała nas pokrzepić, byśmy znieśli trudy dnia z uśmiechem na twarzach.

Po posiłku i przybyciu reszty Szkodników z naszej niesławnej Zgrai Gospodarz wyruszył po deski, niezbędne do ukończenia naszego apartamentu, gdyż jak wiadomo: bez desek bez budulca. A bez budulca nie ma chaty. A bez chaty… Nie ma chaty. My zaś udaliśmy się na rekonesans, przed czekającymi nas leśnymi manewrami.

Po powrocie, mimo zbiorowych starań, nie udało się ukończyć ziemianki, jednak my, jak przystało na Zbirów, wzięliśmy sprawy we własne ręce i w mgnieniu oka postawiliśmy szałas! Po ukończeniu naszej prowizorki nadszedł czas na manewry leśne. Historia oceni kto był wtedy łowcą, a kto zwierzyną, lecz bez względu na werdykt dziejów nasze zwycięstwo jest niepodważalne. A po manewrach i powrocie do obozu nadszedł czas na wyczekaną biesiadę! Były śpiewy, trunki i mięsiwo, gęsto poprzeplatane rozmowami na nie zawsze ważkie tematy. Jednak w końcu nadszedł czas rozstania. Niesieni na skrzydłach wichury powróciliśmy do domów… A mnie nie pozostaje nic innego, jak czekać na nasze kolejne, wspólne wyprawy.

Czcibor – Wielki Renegat, pierwszy tego imienia, nawet jeśli to nie imię. Współzałożyciel ZBiRa i członek Rady Banitów. Konspirator weteran. Student Prawa.