Czasem historia przybiera inny obrót, niż byśmy chcieli… Tak było i tym razem, gdyż jadąc na RARP organizowany przez Wotczinę Rarog nie spodziewałem się tego, co miało nastąpić. Mrok powoli pochłaniał osadę, gdy nasza zgraja przybyła pod jej bramy. Coś wisiało w powietrzu, mimo iż wokoło byli sami przyjaciele. Zaczęło się niewinnie, ot mieliśmy wyruszyć z patrolem, aby eskortować kupca, który miał zawitać do wioski. Wyruszyliśmy w sześciu zbrojnych. Reszta została by strzec osady, choć bardziej prawdopodobnym jest to, że strawili czas na graniu w hnefatafla…

Las był nam wyjątkowo nieprzychylny. W mroku czaiło się coś złego… Moje obawy się sprawdziły – kupiec nie dotarł na miejsce spotkania, a jedyną osobą, która mogła powiedzieć nam co się stało był stary, pomylony zielarz. Wydobycie od niego jakiejś sensownej informacji było równie trudne, co znalezienie jego samotnej chatki. Jedyne, co udało nam się ustalić to to, że w stronę osady właśnie zmierza jakaś zbrojna grupa, z którą się rozminęliśmy. Czym prędzej ruszyliśmy w drogę powrotną licząc, że nie wszystko jeszcze stracone. Niestety, było już za późno…

Gosław, wysłannik księcia Bolesława, przybył do wioski by gwałtem i przemocą egzekwować książęcą sprawiedliwość. Gdy dotarliśmy na miejsce, zostaliśmy otoczeni i zmuszeni do rzucenia broni. Zapędzono nas na główny plac, gdzie właśnie odbywał się sąd nad starszyzną. Krew się we mnie burzy, gdy pomyślę jaki los spotkał Strażnika Świątyni, zaś trzewia podchodzą mi do gardła, gdy dociera do mnie, że tak niewiele brakowało, by koniec taki spadł na nas wszystkich.

Kto wie, co by się stało, gdyby nie skrytobójczy atak na mnicha towarzyszącego Gosławowi? Na chwilę zapanował chaos! Ten ułamek sekundy wystarczył, bym spośród rzuconego oręża wyciągnął mój hełm i topór. Nie mogłem jednak działać pochopnie. Odczekałem do momentu, gdy strażnicy stracą czujność i uszedłem w las, licząc na to, że znajdę tam kogoś, kto wspomoże mnie w mojej dalszej walce.

Nie wiem jak długo błąkałem się po lesie, nim trafiłem do chatki zielarza. Ku mojemu zdziwieniu spotkałem tam Ivarra, który poddał w wątpliwość inteligencję strażników i wyszedł z osady… Główną bramą! Mając już towarzystwo i nowe informacje postanowiliśmy przedrzeć się do wioski i tam zorganizować ruch oporu. I wszystko poszło by zgodnie z planem, gdyby nie to, że nie poszło… W skrócie – przywódców wybili, broń zabrali, a ja znów uszedłem w las, by zgubić pościg.

Przez resztę nocy błąkałem się samotnie po lesie. Dopiero rano wyszedłem z ukrycia, by skończyć to, co zacząłem. Moja historia nie kończy się jednak szczęśliwie… Obława dopadła mnie w opuszczonej chacie. Zmęczony i ranny uległem pod naporem ciosów. Za to, że walczyłem z najeźdźcą, nie zaznałem ni krzty wdzięczności! Po torturach postanowiono mnie ubiczować i ukrzyżować ku uciesze żądnej krwi tłuszczy. Wisząc na krzyżu pocieszała mnie myśl, że w międzyczasie Gosława zamordowano, a ja stałem się symbolem walki o wolność. A potem ogarnęła mnie ciemność…

Czcibor – Wielki Renegat, pierwszy tego imienia, nawet jeśli to nie imię. Współzałożyciel ZBiRa i członek Rady Banitów. Konspirator weteran. Student Prawa.