Jeżeli możecie być czegoś pewni, to bądźcie pewni, że nigdy nie należy odmawiać Inkwizytorowi. Zwłaszcza, jeżeli sprawa jest niecierpiąca zwłoki… Kierując się tą świętą zasadą, trzech benedyktynów, których losy nierozerwalnie splotły się z naszą Zgrają, wyruszyło do Wieżycy, gdzie miały się zaważyć losy kilku bezbożnych grzeszników…

A w owym czasie władzę w wieży rycerskiej sprawował Wojciech z Bagien i to u niego zgromadzić się miał sąd, aby wydać wyrok na tych, którzy od Pana naszego się odwrócili. Przywiedziono zatem przed nas złoczyńców i zarzuty im odczytano. Jednak, śród pospolitych przestępców, udało się większy grzech dojrzeć: oto jedna z niewiast, o czary oskarżona, dobrowolnie wyznała, jakoby nałożnicą diabła była. I obyło się przy tym niemal bez tortur, tak wielki respekt Inkwizytor w owej wszetecznicy wzbudził! Dowody były niepodważalne, albowiem świadkowie zeznali, jakoby wiedźma grzyby w lesie zbierała, a „informatorzy” – dobre dusze, chcące od mocy piekielnych się uwolnić – uprzejmie donieśli, iż jej babka, ponoć kota miała i magią się parała.

Przyznanie się jest jednak dowodem nadrzędnym, zatem by potwierdzić te słowa, kat żelazo rozgrzane do skóry jej przyłożył i powtórnie zadał pytanie, tym razem oczekując konkretów. A gdy potwierdziło się, że zaprawdę jest ona służebnicą Szatana, tedy trzewia jej wypruć nakazano i duszę jej biorąc w modlitwę wyrok ogłoszono – śmierć na stosie. Ktoś naiwny mógłby rzec, że wyrok nasz był niesłuszny, gdyż niebiosa płakały nad losem tej wszetecznej niewiasty. Są to jednak głosy, których nam słuchać się nie godzi, gdyż grzesznica wyrokiem sądu, po sprawiedliwym procesie, została zgładzona. Kto więc uważa, że wyrok ten był niesprawiedliwy, niech lepiej się ma na baczności, bo nikt nie spodziewa się benedyktyńskiej inkwizycji!

Dziękujemy za zdjęcia Marcin Zając Fotografia!