Eryk – wiking na rozstaju dróg
Jestem oddanym fanem Monty Pythonów i wszystkiego co stworzyli. Dlatego nie mogłem odpuścić sobie tej przyjemności jaką było obejrzenie filmu, w którego zaangażowanych było dwóch członków grupy. Terry Jones reżyserował i wystąpił w jednej z drugoplanowych ról. Na drugim planie mogliśmy zobaczyć również Johna Cleese. Te dwa nazwiska były dla mnie wystarczającą rekomendacją.
Geneza narodzin Eryka
Monthy Python rozpadł się po śmierci Grahama Chapmana, jeszcze na początku lat 80. Mimo to zainteresowanie ich twórczością skłoniło jedną z wytwórni filmowych do wyłożenia pieniędzy na autorski pomysł Terry’ego Jonesa. Jeden z Pythonów postanowił nakręcić film o wikingach czerpiąc obficie z konwencji kina fantasy i twórczości własnej grupy. To co miało być siłą obrazu okazało się jego największą słabością.
Eryk Wiking opowiada o przygodach wikinga pacyfisty (w tej roli młody Tim Robbins), który razem z grupą mniej lub bardziej ekscentrycznych śmiałków podróżuje przed siebie. Ich celem jest znalezienie sposobu na zakończenie Epoki Mroku, Ragnaroku, który spowił ziemię. Po drodze spotka ich mnóstwo przygód z których wyjdą cało i zdrowo (zazwyczaj). Doszukiwanie się jakiegokolwiek nawiązania do zdarzeń historycznych czy realiów epoki jest bezcelowe.
Film na rozdrożu
Obraz Jonesa jest jak już wspomniałem produktem z pogranicza fantasy i sarkastycznej komedii twórców Świętego Graala. To połączenie przyczyniło się do porażki finansowej filmu. Wytwórnia reklamowała go a to jako nowy film Pythonów, a to kino fantasy, jednak ani jedno ani drugie nie było do końca prawdą. Dla fanów Latającego Cyrku Eryk Wiking miał do zaoferowania jedynie kilka gagów i dialogów na poziomie. Młodsi widzowie zainteresowani łagodnym kinem fantasy nie akceptowali z kolei szyderczego niekiedy humoru. Z podobnym problemem zmierzył się dziesięć lat później 13 wojownik Johna McTiernana. Oba filmy miały problem z odnalezieniem swojej grupy docelowej.
Wyrok na Eryku
Prywatnie uwielbiam zarówno eskapistyczne fantasy w stylu Legendy Ridleya Scotta jak i absurdalny Żywot Briana czy Świętego Graala. W Eryku znalazłem trochę z tego, trochę z tamtego. Ogólnie nie na tyle, aby zapamiętać go na dłużej. Film zebrał mieszane recenzje i nie zwrócił nakładów finansowych, chociaż gdzieniegdzie uzyskał status kultowego. Nie jestem w stanie odmówić mu pewnego uroku, ale nie cenię go zbyt wysoko, do innych filmów Pythonów wracam co jakiś czas, do Eryka nie.
Tytuł: Eryk Wiking (1989)
Reżyseria: Terry Jones
Występuja: Tim Robbins, John Cleese, Terry Jones, Mickey Rooney
- Realizm 10%
- Fabuła 60%
- Aktorzy 50%
- Subiektywne ukontentowanie Pana Recenzenta 🙂 60%
Może zainteresować zarówno fanów Monty Pythona oraz kanapowych historyków i miłośników klasycznej fantasy. Prawdopodobnie nikogo jednak nie nasyci.