Beowulf na miarę naszych możliwości.

Beowulf jest niesłychanie żywotnym utworem, fascynującym ludzi nieprzerwanie na przestrzeni piętnastu wieków. Tyle bowiem czasu dzieli wydarzenia o jakich opowiada od XXI stulecia. Sądząc po ilości ekranizacji zainteresowanie tym utworem miast spadać rośnie. Tradycyjne ekranizacje, przenoszące książkę na język filmu dosłownie zaczęły pożerać własny ogon. Coraz częściej możemy zobaczyć więc Beowulfa w bardziej ekstrawaganckiej formie, tak jak miało to miejsce w przypadku 13 wojownika. Outlander z 2009 roku również jest taką ekranizacją uszytą na miare naszych czasów.

 

Norwegia, rok 709…

Fabuła rozgrywa się gdzieś w Skandynawii w roku 709. Tak, dokładnie w 709, nie w 708 albo 710. 709, marzec, środa, 15:35. Nie inaczej. Życie miejscowych wieśniaków zakłóca przybycie dziwnego przybysza Kainana (tytułowego Outlandera, tutaj wariacji Beowulfa), które zbiega się krwawą jatką, jaką ktoś urządził w wiosce sąsiadów. Stopniowo scenarzyści uchylają rąbki tajemnicy jeden za drugim. Kainan okazuje się być przybyszem z kosmosu, który niechcący rozbił się we wczesnośredniowiecznej Skandynawii. Na pokładzie przewoził bestię z innej planety (Moorwen / Grendel), która oczywiście przeżyła lądowanie i teraz panoszy się wśród miejscowych wikingów siejąc zamęt i spustoszenie.

W tle mamy kilka klasycznych wątków jak uczuciowy trójkąt, walka o akceptację w nowym społeczeństwie, konflikt dwóch samców alfa. Wreszcie porzucone dziecko, którym zaopiekuje się główny bohater (aby ułatwić mu tę decyzję scenarzyści zabili mu wcześniej jego rodzinę) i parę innych. Wszystkie one pozbawiają filmu oryginalności i szufladkują go gdzieś pomiędzy innymi tego typu produkcjami, odróżniającymi się tylko kostiumami i nazwiskami aktorów.

 

Kilka ahistorycznych i alogicznych głupot

Outlandera recenzuję, ponieważ znaczna część filmu rozgrywa się we wczesnośredniowiecznej Skandynawii (poza flashbackami głównego bohatera), a nowoczesna technologia ma minimalny wpływ na historię. Można by go rozpatrywać jako kino historyczne, a z całą pewnością jako kostiumowe. Na tym polu Outlander również zawodzi, ponieważ mało co z tego co widzimy na ekranie ma jakieś oparcie w historii. Miecze występują powszechnie, a wikingowie zabierają je jako podstawową broń podczas polowania na niedźwiedzia. Prawie nikt nie używa włóczni. Ubiory prezentują się o dziwo nieco lepiej niż w analogicznych produkcjach. W jednej ze scen widac wyraźnie, że Kainan nosi buty przypominające obuwie z okresu.

Główny bohater przez kilka dni i nocy pląta się po lokacjach w jednym i tym samym bezrękawniku nie marznąc wcale, podczas gdy zahartowani w takich warunkach wikingowie nie ruszają się na zewnątrz bez solidnej skóry na grzbiecie. Wszyscy dosiadają rosłych wierzchowców, nie znanych wtedy w Skandynawii. Nakręceni w 1958 roku Wikingowie z Kirkiem Douglasem stali na wyższym poziomie, pomimo że wiedza o tej zamierzchłej epoce była w latach 50. znacznie skromniejsza aniżeli ta jaką dysponujemy dzisiaj.

 

Sąd ostateczny

Plusem Outlandera jest moim zdaniem sama przeróbka oryginalnej historii Beowulfa, którą inteligentnie wpleciono do kina SF tworząc mieszankę z epickim kinem historycznym i filmem akcji. Moorwen niczym książkowy Grendel mści się na tych, którzy zagarnęli jego ziemie i wymordowali bliskich. W tym miejscu obrywa Kainan (aluzja do Grendela, który w książce został określony jako potomek Kaina) i wikiński król Hrotghar.

Pomimo szczerych starań efekt finalny zawodzi, a cała historia rozmywa się w przewidywalnej sztampowości. Połączenie Bravehearta, Aliena i Predatora w jednym nie udało się, czego skutkiem były bardzo słabe wyniki w box office. O filmie szybko zapomniano. Outlander jest średnim kinem akcji, zaś jako film z pogranicza kina historycznego i ekranizacji powieści fantasy nie wychodzi obronną ręką.

 

Tytuł: Outlander (2008)

Reżyser: Howard McCain

Występują: Jim Caviezel, John Hurt, Ron Perlman

 

  • Realizm 20% 20%
  • Fabuła 50% 50%
  • Aktorzy 30% 30%
  • Subiektywne ukontentowanie Pana Recenzenta 🙂 40% 40%

Miało być ambitnie, wyszło jak zawsze. Można, ale nie namawiam.

Ivarr – Współzałożyciel ZBiRa i członek niesławnej Rady Banitów.

Kiedyś czarownica zamieniła go w traszkę, ale już czuje się lepiej. Na co dzień robi internety, to on śledzi Twoje ruchy w sieci. Serce i duszę oddał antykowi, ale dla wikingów też znajdzie chwilę.