Koniec wikińskiej trylogii Gunnlaugssona
W swoim ostatnim wikińskim filmie Hrafn Gunnlaugsson zabiera nas do Skandynawii przełomu tysiącleci. Akcja filmu The White Viking rozgrywa się w latach 999-1000 n.e. w Norwegii i Islandii. Tym razem reżyser nie kręci już kolejnego filmu o vendecie tylko stara się stworzyć szerszą panoramę przemian cywilizacyjnych w regionie. „Biały” w tytule oznacza chrześcijanina, w mowie potocznej tak określano wyznawców religii Jezusa.
Zawiłości fabuły i historii
Film otwiera scena tradycyjnego ślubu zawieranego przez dwójkę bohaterów – Emblę i Askura w świątyni Odyna. Młodzi mają jednak pecha i podobnie jak Trausti oraz Isold z The Shadow of the Raven nie zdążą skonsumować małżeństwa. Na przeszkodzie stanie im grupka chrześcijańskich fanatyków prowadzonych przez jednookiego króla Norwegii Olafa Trygvassona oraz obłąkanego, saksońskiego biskupa Thangbranda. Chrześcijanie spalą świątynię, ochrzczą kilku pogan pod groźbą miecza a resztę uczynią jeńcami.
Król Olaf po rozmowie z Jezusem (!!!) weźmie do niewoli Emblę i zmusi Askura do chrztu oraz podjęcia wyprawy chrystianizacyjnej na rodzinną Islandię. Od jego sukcesu zależy wolność jego małżonki. Askur podejmie rozpaczliwe próby przekonania wyspiarzy do racji Olafa. Jednocześnie zaplącze się w klasyczne, rodzinne intrygi i walki o majątek, najczęściej występujący pod postacią jakiejś kurnej chaty czy skrawka nieurodzajnej ziemi. Film znajdzie swój finał w historycznym Althingu roku 1000 n.e., kiedy to Thorgeir Thorkelsson (w tej roli świetny jak zwykle Helgi Skúlason) podjął decyzję o przyjęciu przez Islandię chrześcijaństwa przy zachowaniu tolerancji dla tradycyjnych wierzeń.
Postać Askura jest najprawdopodobniej oparta na Stefnirze Thorgilssonie, Islandczyku wysłanym przez króla Olafa na Islandię z podobną misją. Stefnir zawiódł i został z wyspy wygnany. Podobnie nie udała się misja biskupa Thangbranda, który w trakcie chrystianizacji zabił kilku miejscowych i również został wygnany. Olaf Trygvasson wymusił pośrednio chrystianizację biorąc do niewoli synów prominentnych Islandczyków i nakładając na kraj sankcje gospodarcze. To czyni fabułę bardziej wiarygodną i opartą na historycznych przekazach.
Film dysponował prawdopodobnie budżetem porównywalnym do The Shadow of the Raven, ponieważ zdjęcia zrealizowano w kilku lokacjach, w filmie występuje sporo statystów nadających mu większe pozory wiarygodności, choćby w scenie Althingu.
Słabsze strony
Problemem są kostiumy, szczególnie straży przybocznej króla Olafa oraz rynsztunku widocznego wśród Islandczyków, choćby w scenie pojedynku Thorgeira z Askurem. Z niezrozumiałych powodów reżyser postanowił wyposażyć wojów króla Norwegii w jakieś kwadratowe tarcze, hełmy z maskami i stroje przypominające te znane z Xeny – wojowniczej księżniczki i innych podobnych przebojów Polsatu z lat 90. Islandczycy również zamiast posługiwać się klasycznymi okrągłymi tarczami z umbem walczą czymś co przypomina ledwo zdemontowane drzwi od kurnika, często z okienkiem w środku. Tarcza była jednym z podstawowych i najtańszych elementów wyposażenia. O ile można zrozumieć brak hełmów czy mieczy wśród przeciętnych rębajłów, o tyle brak sensownej tarczy to zwyczajna fantazja lub zaniedbanie reżysera, którego nie można posądzić o brak wiedzy. Gunnlaugsson świetnie zna sagi i historię tego okresu.
Aktorstwo jest nierówne, najsłabszym punktem jest odtwórca roli Askura Gotti Sigurdarson, wypadający dość bezpłciowo. Reżyser po zmontowaniu filmu zauważył ten problem i próbował ratować efekt końcowy tworząc wersję reżyserską poprzez wycięcie blisko 40 minut. Druga wersja filmu nosi tytuł Embla i bardziej skupia się na nastoletniej aktorce Marii Bonnevie, która fantastycznie odegrała swoją rolę. Helgi Skúlason i Egill Ólafsson jako Olaf również wypadają bardzo dobrze.
Zniżka formy?
Problemem filmu jest skrajnie negatywne przedstawienie chrześcijaństwa, którego przedstawiciele są najczęściej obłąkani, niektórzy zaś mają tendencje do zachowań psychopatologicznych. Chrzest Norwegii w wykonaniu Olafa Trygvassona daleki był od łagodnej perswazji, ale sposób prezentacji głównych bohaterów dramatu jest zwyczajnie niepoważny.
Wydaje się, że po świetnym The Shadow of the Raven reżyser zwyczajnie obniżył poziom. Można obejrzeć The White Viking, bo to ciągle przyzwoite kino, ale warto brać ten film z dystansem. Dużym dystansem.
Tytuł: The White Viking
Reżyser: Hrafn Gunnlaugsson
Wyetępują: Maria Bonnevie, Gotti Sigurdarson, Helgi Skúlason, Egill Ólafsson
- Realizm 30%
- Fabuła 60%
- Aktorzy 60%
- Frajda 50%
Dla fanów twórczości Gunnlaugssona. Ciekawe i bezkompromisowe spojrzenie na pewien epizod w historii Skandynawii. Dla mnie najsłabsza część trylogii.