Runes – Martin Findell
Runy towarzyszą każdemu z nas, wyzierając najczęściej zza parawanu popkultury, tak chętnie wykorzystującej wszystko co niewytłumaczalne i tajemnicze. Rzadziej możemy się z nimi spotkać, jeżeli interesujemy się ich rzeczywistym znaczeniem i historią. Znaleziska runiczne są bardzo rzadkie i na tyle trudne do odcyfrowania, że większość z nich faktycznie spowija mgła tajemnicy albo niepewności.
Podczas mojej ostatniej wizyty w Londynie nie mogłem odpuścić sobie wizyty w British Museum. Świadomość nudnego lotu powrotnego i wywołana doświadczeniem pewność opóźnień na lotnisku, skłoniły mnie do zakupienia jakiejś przyjemnej i kompaktowej książki na powrót. Takiej, którą można przeczytać w jeden wieczór. Padło na Runes Martina Findella.
O runach słów kilka
Autor specjalizuje się w badaniu run z terenów Skandynawii i Wysp Brytyjskich zawodowo, więc mamy większą pewność, że nie będzie próbował sprzedawać nam opowieści o Annunakich, korzystając tylko i wyłącznie z naszej niewiedzy. Naturalnie, pewności stuprocentowej nie mamy – w końcu Zecharia Sitchin też znał pismo klinowe, można by rzec pełnoetatowo… Wspomniana przeze mnie publikacja jest przystępnie napisaną i bardzo ładnie wydaną pozycją dla początkującego czytelnika, który chciałby dowiedzieć się czym są runy, jak powstały, ewoluowały i dlaczego zniknęły z rzeczywistości naszych przodków.
Autor w każdej spornej sytuacji prezentuje kilka potencjalnych wytłumaczeń, najczęściej opowiadając się za jednym z nich tak, jak w przypadku ich genezy, gdzie tłumaczy ich powstanie poprzez inspirację alfabetem łacińskim. Poznajemy historię futharku i futhorcu, ewolucję runów na przestrzeni czasu i szerokości geograficznej oraz ich powolne zanikanie, i wypieranie przez wspomniany alfabet łaciński.
Druga (trzecia?) młodość runów
Na końcu Findell pochyla się nad tematem drugiej młodości runów, która zaczęła się wraz z narodzinami nazizmu w Niemczech i po chwilowym zaniku w efekcie dyskredytacji nazistowskiego systemu wierzeń odżyła końcem dwudziestego wieku. Autor stawia pytanie o przyczyny zainteresowań runami oraz ich błędnej interpretacji jako głównie magicznego języka. Odpowiedzi szukać można w ignorancji i przygnębiającym braku jednolitego, sensownego systemu wierzeń jaki dręczy współczesne społeczeństwo.
Zachodnia cywilizacja, odarta z panującej w niej przez wieki myśli chrześcijańskiej, od stulecia rozpaczliwie poszukuje jakiegoś ersatzu, który wypełniłby tę pustkę. T. Garton Ash podsumował kiedyś całą plątaninę myśli XX-wiecznego Zachodu próbą odpowiedzi na pytanie „co po chrześcijaństwie?” Może runy? Są w końcu na tyle tajemnicze, że łatwo ulec pokusie interpretacji ich jako czegoś więcej, aniżeli jedynie jedne z wielu sposobów zapisywania myśli, najczęściej niewyszukanych i powszednich. Nie wolno również zapominać o olbrzymim sukcesie twórczości J.R.R. Tolkiena, który wszczepił runy do żywego organizmu jaki stało się Śródziemie, dziecko nieograniczonej wyobraźni i niezmordowanej wytrwałości pisarza.
Warto sięgnąć po książkę Findella, gdyż w przystępny sposób wprowadza osobę początkującą (jak ja) w tematykę pisma średniowiecznych ludów zamieszkujących Europę Północną. Książkę można nabyć bardzo łatwo na eBayu, więc wycieczka do UK nie będzie konieczna. Na polskim rynku nie można narzekać na nadmiar książek o tej tematyce.
The British Museum Press 2014
112 str.
- Wydanie 80%
- Wartość merytoryczna 80%
- Cena / Jakość 60%