Będąc nastolatkiem, przeżyłem dość długi okres fascynacji mitologiami. Jako winnego tego stanu rzeczy mogę jednoznacznie wskazać Jana Parandowskiego – uczęszczając do IV klasy szkoły podstawowej, na lekcji polskiego, nauczycielka poleciła nam przeczytać wybrane mity greckie z opracowania Parandowskiego.

Ja od zawsze byłem osobą którą trudno zmusić do czytania czegoś co było uważane przeze mnie za „głupie” lub „nudne”, bardzo często książkę odkładałem już po pierwszych rozdziałach lub – w skrajnych przypadkach – po kilku zdaniach kwalifikując ją do jednej z dwóch w/w kategorii i nie wracałem do niej nigdy. A trzeba wam wiedzieć że w w/w kategoriach znalazło się wiele lektur szkolnych z całego okresu mojej edukacji.

Tak więc, mając do przeczytania 2-3 mity greckie, skończyłem czytając (ba, pochłaniając) całą książkę od deski do deski!

Potem od razu przeszedłem do opracowania Wandy Markowskiej (które beztrosko leżało sobie na półce w domu) a w kilka lat później Zygmunta Kubiaka (#kubiak_lepszy_niż_parandowski_i_markowska_razem_wzięci – ale to temat na osobne opracowanie :))

Swojej przygody nie zakończyłem na mitach z kultury greko-rzymskiej ale poszedłem dalej do mitów egipskich, azteckich, skandynawskich, chińskich a także i naszych rodzimych słowiańskich.

Zapomniany krąg postaci

„W kręgu upiorów i wilkołaków” była w moim domu książką zapomnianą, ba, nawet nie doczekała się miejsca na odpowiedniej półce. Jak się okazało nikt nawet jej w domu nie czytał, a jej historia to po prostu prezent-żart (ze wzgląd na tytuł) dla mojej mamy od jej kuzynki. Żart na tyle zapomniany, że nikt nie był w stanie wyjaśnić o co w nim chodziło.

I ja sięgnąłem po nią po czasie, kiedy już zaznajomiony byłem ze słowiańskimi mitami, wiedziałem co nieco o bogach i demonach ludowych. Sięgnąłem po nią raczej bez specjalnych emocji, nie licząc na jakąś porywającą lekturę.

W trakcie czytania dość szybko zrewidowałem swoje podejście do książki. Okazało się, że pozycja ta wcale nie zasługiwała na takie zapomnienie jakim darzono ją w moim domu. Ale i w świecie literatury lektura nie zajęła nigdy należytego jej miejsca (chyba że w bliżej mi nieznanych kręgach akademickich). Wszystko wskazuje, że wydano ją w pierwszej serii w 1981 roku i nigdy nie wznawiano.

Kto siedzi w kręgu?

O czym wiec jest ta książka? Odpowiadając najprościej – jest to bestiariusz słowiański.

Ale to nie taki zwykły bestiariusz. Jest to zapis efektów pracy autora nad całą demonologią ludowo-słowiańską. Autor nie tylko przywołuje stare zapisy i zdania z kronik i manuskryptów, ale wychodzi z ponurych bibliotek, aby poszukać ludzi… Ludzi tak starych i tak bardzo oddalonych od „cywilizacji”, że w ich umysłach dalej boginki tańczą na łąkach, po polach snują się południce, a robiąc pranie w rzece trzeba patrzyć, czy nie podpływa jakiś topielec.

Na kartach książki nie tylko znajdziemy opisy kolejnych istot, ale czasem natkniemy się na krótki opis w jakim manuskrypcie pojawia się wzmianka o nim, albo jaka starsza kobieta mu to powiedziało.

Te wtręty ubarwiają całą powieść i czasem nadają jej charakter przygodowo-reportażowy.

Autor nie tylko przedstawia zasłyszane, czy przeczytane opowieści, ale także wskazuje, o ile się pojawią, jakieś lokalne różnice. Wskazuje na motywy charakterystyczne tylko dla polski, oraz dla całej słowiańszczyzny. Usiłuje dociec co jest lokalnym folklorem, a co jedynie chrześcijańską naleciałością.

Czasem w imionach diabłów i biesów dopatruje się dawnych bóstw zdegradowanych przez katolickich księży z opiekunów do dręczycieli ludzi.

Tworzy to niemal przekrojowy i pełny obraz tego co uznajemy za demonologię słowiańską.

Mimo iż jest to zapis badań, książkę praktycznie jest pozbawiona tego charakterystycznego akademickiego patosu, pełnego słów tak szczególnych i naukowych, ze bez słownika nie da się ich zrozumieć. Choć nie wiele w niej obrazków i nie są one tak bogate jak choćby w „Bestiariuszu Słowiańskim” Pawła Zycha, całość czyta się naprawdę dobrze i szybko.

Zapraszamy, usiądź z nami w kręgu

Już po kilku rozdziałach, wiedziałem że książka ta nie zasługuje na zapomnienie. Jest to na prawdę pozycja, którą moim zdaniem każdy „fan” mitologi czy rodzimowierstwa powinien choć raz przeczytać.

Dalej nie jesteś zdecydowany? Mam coś co Cię przekona ostatecznie!

Wspomniałem o „Bestiariuszu Słowiańskim” Pawła Zycha (wyd. Bosz). Na pewno znasz te piękne kolorowe obrazki na całą stronę i ciekawe opisy. A teraz proszę otwórz „Bestiariusz” na bibliografii… Widzisz? Tak: B. Baranowski „W kręgu upiorów i wilkołaków”.

Bohdan Baranowski
"W kręgu upiorów i wilkołaków"
Wydawnictwo Łódzkie, 1981

%

Fascynująca, polecana zarówno dla nie majacych wcześniej kontaktu z demonologią ludową jak i dla chcących poszerzyć wiedzę.

Okładka

Okładka tył

Środek

Środek

Jarogniew – Mag Juczny / Banita. Współzałożyciel ZBiRa i członek niesławnej Rady Banitów. Honorowy oboźny. Kiedyś czarownica zamieniła go w traszkę i jeszcze nie wydobrzał.