Podziękowania
Przede wszystkim pragnę podziękować bratu zakonnemu, dr hab. Michałowi Tomaszowi Gronowskiemu, opiekunowi zabytków w Opactwa w Tyńcu i redaktorowi naczelnemu wydawnictwa TYNIEC, który udzielił nam wielu ważnych wskazówek, a także udostępnił swój nieukończony jeszcze artykuł: „Stamina sen camisia, gunella atque pellicia. Garderoba średniowiecznego mnicha: moda i tradycja”, który jest podstawą tego artykułu.
Szczególne podziękowania należą się również naszej niezastąpionej krawcowej p. Marii Surmacz – ona to, od lat, szyje nasze reko-stroje. Sama zaangażowała się w temat, kontaktując się z krawcem kapucynów w Terliczce (k. Rzeszowa), o. Januszem, któremu także składamy serdeczne podziękowania za wszelkie wskazówki.
Ogromne podziękowania należą się także doświadczonemu odtwórcy mnichów i naszemu dobremu koledze-rekonstruktorowi – Grzegorzowi „Jaszy” Jaskowi z Braci Dobrzyńskich, za liczne i cenne porady.
Wszystko ma swój początek…
Pewnego dnia, roku Pańskiego 2019, gdzieś w Rzeszowie, grupa członków ZBiR-a spotkała się na kolejne „drużynowe granie”. Spotkanie miało luźny charakter, toteż grano w gry, pito napoje procentowe i rozprawiano na przeróżne – nie zawsze mądre – tematy.
Dyskusja biegła swoim torem, lecz w pewnym momencie, gdzieś pomiędzy płonącymi legowiskami orków z Warcrafta III, a kolejnym toastem, pojawiły się pomysł, że można by stworzyć nową sekcję ZBiR-a. Padały przeróżne propozycje… Piechur moskiewski z XVII w., kusznik longobardzki z XIV w., joannita i weteran wypraw krzyżowych z XIII w., a nawet macedoński falangita… Tak to szło i szło, aż w pewnym momencie padł pomysł: a jakby tak zrobić mnichów na wczesne?
Rozmowa biegła dalej, jednak w pewnym momencie ktoś powrócił do tematu: „Wczesny mnich – to może być naprawdę coś. I to duże COŚ. Kojarzy ktoś inną ekipę wczesną która robi mnichów?” Oczywiście odpowiedź brzmiała: „Nie”. Owszem, znaliśmy Braci Dobrzyńskich oraz papieskiego Inkwizytora spod Dąbrowy Tarnowskiej, ale wszyscy oni „siedzą” w późniejszych epokach.
W tym momencie już wiedzieliśmy, czym zajmiemy się w najbliższym czasie…
„Robić” mnichów! Ale jakich?
Gdy tylko stwierdziliśmy, że pomysł wart jest uwagi powstało fundamentalne pytanie – jakich mnichów zamierzamy odtwarzać?
Problem rozwiązał się w ciągu najbliższych dni i to bez naszej nadmiernej ingerencji, ponieważ stało się jasne, że nie mamy zbytniego wyboru…
Chcąc odtwarzać michów, którzy mogli pojawić się na terenie Polski w X i XI wieku, np. jako towarzysze biskupa Jordana lub św. Wojciecha, musieliśmy wziąć na warsztat mnichów zachodnio-chrześcijańskich. Co prawda przez chwilę pojawił się pomysł odtwarzania mnichów prawosławnych, jednakże został on zarzucony przez podejście czysto-pragmatyczne – mnisi zachodni mają większy potencjał, choćby do uczestnictwa w inscenizacjach, np. chrztu Mieszka I, czy wyprawy św. Wojciecha.
Gdy wybór padł już na mnichów zachodnio-chrześcijańskich, od razu stało się jasne że muszą to być Benedyktyni. Sprawa była prosta; Benedyktyni byli zakonem, który istniał już od roku 529. Pozostałe zgromadzenia powstawały głównie w XI wieku (kameduli w 1012, kartuzi w 1084, cystersi w 1098) i później (franciszkanie, karmelici) – więc, jak widać, nie mieliśmy wyboru.
Co nam mówią źródła pisane?
Ubrania należy dawać braciom dostosowane do warunków miejscowych i klimatu (…)
Nad kolorem tych wszystkich rzeczy ani nad ich wyglądem niech się bracia nie zastanawiają, ale niech noszą takie, jakie można znaleźć w kraju, w którym żyją, albo jakie można taniej sprawić.
(…) opat powinien dawać mnichom wszystko, czego im potrzeba, a mianowicie: kukullę, tunikę, pończochy, buty, pas, nóż, rylec, igłę, chustkę do nosa, tabliczki do pisania (…)
Święty Benedykt z Nursji, pisząc swoją regułę, dość lakonicznie określił jakie elementy strojów powinny być noszone przez mnichów. Reguła jest pod tym względem praktyczna – „noś co pasuje dla twojego klimatu, a materiał wybierz najtańszy”.
Jednak komentatorzy i interpretatorzy dość drobiazgowo podchodzili do rzeczonej reguły, płodząc, nierzadko barwne, opisy, komentarze i szczegółowe wytyczne. Pole ich zainteresowań było niemal nieograniczone. W zasięgu ich zainteresowań leżał symboliczny wymiar stroju, jego kolor, krój a nawet długość i proporcje poszczególnych elementów, nie pomijając w swych rozważaniach nawet takich elementów jak buty i bielizna.
Oczywiście, zdarzały się też regionalizmy strojów mnisich… Wszak sam św. Benedykt napisał, że należy dostosować strój do klimatu, a opatów zobowiązał do tego, aby sami decydowali co jest właściwe, a co nie. Dlatego też nic w tym dziwnego, że każdy region, ba, każde opactwo, mogło ubierać się odmiennie. Jednakże, w interesującym nas okresie (X-XI wiek), występowały dwa dominujące nurty strojów, które podzieliły Europę na dwie części – północ i południe, gdzie umowną linią podziału są Alpy. Podłoże tego podziału jest tak prozaiczne, że można by je uznać wręcz za banalne…
Św. Benedykt, w regule zakonu, nakazał mnichom nosić kukullę (od łac. cucullo – kaptur). W Italii, gdzie żył i założył swój zakon, kukullą nazywano długą szatę z rękawami do nadgarstków, wyposażoną w kaptur (tę właśnie szatę wielu kojarzy jako habit), natomiast w Galii, tego typu szatę zwano froccusem (często pozbawionym kaptura), a za kukullę uważano szatę złożoną z dwóch płacht materiału z kapturem – coś podobnego do współczesnego poncza. Tak więc dwaj mnisi z tego samego zakonu, lecz zamieszkujący w dwóch różnych regionach, ubierali się całkowicie odmiennie i obydwaj powoływać się na wierność regule benedyktyńskiej. Ot, spór teologiczny mamy gotowy!
Podział ten, oraz związane z nim konsekwencje, funkcjonował niemal od początku istnienia zakonu i pogłębiał się aż do XIV i XV wieku. Szczególnie widoczne jest to w długiej i burzliwej dyskusji kluniatów z cystersami.
Wszystko zaczął święty Bernard, żyjący w latach 1090-1153 opat klasztoru cystersów w Clairvaux, który napisał do Wilhelma (1075/1080-1148) benedyktyna i opata w Saint-Thierry swoją Apologię. Zawarł w niej krytykę życia i praktyk kluniackich.
Kluniaci, a więc benedyktyni, którzy podążali zgodnie z zasadami przyjętymi w tzw. reformie kluniackiej, bądź reformie w Cluny, nie zostawili tego bez odzewu.
Wśród głównych aktorów przeprowadzanych zmian życia monastycznego należy wymienić między innymi Piotra, zwanego Czcigodnym, benedyktyna i opata w Cluny, czy Bernarda z Clairvaux. Niemniej nad samą reformą pracowało wielu teologów, z których większość, niestety, nie doczekała się imiennej wzmianki w kronikach.
Dysputa w Cluny dotyczyła wielu kwestii i praktyk obecnych w życiu zakonników. Nie pomijała także tematu strojów… Skupiając się zatem jedynie na tym, interesującym nas, zagadnieniu, możemy powiedzieć, iż Bernard był reformatorem, który chciał, aby wszyscy ubierali się zgodnie z pierwotną (Italską) wizją wykreowaną przez św. Benedykta z Nursji. Podejście to później zostało nazwane tradycją kasyneńską. Piotr, i inni stojący za nim benedyktyni, występował tu jako obrońcy tradycji Galijskiej. Pikanterii dyskusji dodawał fakt, że bernardyni uważali cystersów, poniekąd słusznie, za rozłamowców.
Zachowana dokumentacja z tego okresu pozwala nam wyciągnąć daleko idące i niezwykle interesujące wnioski na temat tego, jak wyglądały stroje mnichów w tej i poprzedzających ją epokach.
Warto także nadmienić, za listowną sugestią M.T. Gronowskiego, iż strój galijski, nazywany też północnym, przetrwał aż do XIV/XV wieku. W tym miejscu pozwolę sobie zacytować fragment naszej korespondencji:
Reforma w Cluny – X i XI wiek
Na przełomie X i XI wieku, w opactwie w Cluny, we Francji, przeprowadzono szereg drobnych reform życia monastycznego, znanych pod wspólną nazwą reform kluniackich.
Reformy z Cluny dotyczyły w głównej mierze przestrzegania ubóstwa, celibatu oraz wypełniania czasu modlitwą i pracą. Były one odpowiedzią na wcześniejsze wezwania (m.i.n. św. Benedykta z Anianu) do reform i powrotu do pierwotnych ideałów reguły zakonnej.
Sam papież Sylwester II, pełniący swój pontyfikat na przełomie X i XI wieku, jako wróg symonii oraz nepotyzmu, poparł te reformy.
Reforma kluniacka była dużą zmianą, która zmieniła całkowicie życie zakonne i szybko rozpowszechniła się w całej Europie Zachodniej. Jednakże, w oczach zagorzałych zwolenników bardziej dogłębnych zmian, była ona niewystarczająca. Do tych osób należał m.in. Robert z Molesme, który opuścił zakon benedyktynów, wraz z grupą swych zwolenników, i w 1098 r. założył zakon cystersów, odpowiadający jego ideałom.
Przypuszczalnie zmiany mogły nastąpić w XIV/XV w.; być może pod wpływem kontaktów z Italią okrojono (zwężono) froccus, który wyewoluował w stronę italskiej tuniki z pasem i zakładanym na to szkaplerzem z kapturem; w Polsce, pod koniec XVI w., w niektórych klasztorach, np. w Tyńcu, wprowadzono jeszcze mucety czyli krótkie pelerynki na ramionach i właśnie do mucetów przyszywano wówczas kaptur (…)
Znajduje to potwierdzenie w ikonografii i, jak widać, sprawia, że strój uszyty według tego wzoru jest – mówiąc slangiem rekonstruktorów – „koszerny” na cały okres średniowiecza.
Wygląd mnicha kluniackiego w świetle dokumentów i ikonografii
Krytycy kluniatów na czele swych twierdzeń stawiali to, że ich „kukulla” nie jest „TĄ kukullą”, o której pisał św. Benedykt z Nursji. Teksty traktujące na ten temat zwyczaj mają charakter szyderczy, aby lepiej dotrzeć do świadomości szerszego grona zakonników. Za przykład najlepiej posłuży tu fragment „Dysputy dwóch mnichów”, Idunga, w którym autor pisze:
Ta zaś szata, którą nazywacie kukullą, nie jest ani kukullą ani szkaplerzem. Nie jest kukullą, bo nie ma rękawów (…) Szkaplerzem zaś również nie jest, bo jest tak obszerna że nie tylko łopatki ale i całe ramiona okrywa.
Mnich Idung. „Dysputa Dwóch Mnichów” [w:] „Polemika kluniacko-cysterska z XII wieku”
Pokrywa się to w całości z dostępną ikonografią i dowodzi, że noszenie kukulli, którą pozwalam sobie określić dla rozróżnienia: „północną”, było praktykowane i w XII wieku.
Ciekawą kwestią jest także sprawa bielizny… Z zapisów wynika, iż mnisi kluniaccy nosili femoralie o wiele częściej niż na to wskazuje Reguła Zakonu – wszak św. Benedykt pozwalał na noszenie jej jedynie w podróży. Bielizna stała się modną częścią garderoby mnichów w tym okresie, co wywoływało lawinę nieprzychylnych komentarzy skierowanych pod ich adresem. Piotr z Cluny dość jasno i rzeczowo kwitował to, tłumacząc, że mnich powinien zachowywać czystość, co było wręcz wymagane w Regule, zaś noszenie bielizny było niczym innym, jak właśnie jej wyrazem wśród mnichów.
Zanim jednak przejdziemy do szczegółowych wykrojów oraz naszej interpretacji dostępnych źródeł ikonograficznych i archeologicznych, należy pochylić się nad ważnym wątkiem przewijającym się przez liczne opracowania, kroniki i zapisy – nad materiałem, z jakiego wykonany był rzeczony strój.
Jednym z zarzutów podniesionych przez św. Bernarda było porównanie kluniatów do paniczów i dam, którzy stroją się w zdobne szaty i dobierają niekoniecznie najtańsze materiały, co przeczy idei ubóstwa. Piotr odpowiadał, że owszem, są takie praktyki, ale sam był ich wrogiem i, w swoim opactwie, zakazał używania kraciastych materiałów na habity, natomiast fakt ubierania się mnichów w futra tłumaczył potrzebą związaną z chłodniejszym, północnym klimatem.
W kwestii kolorów panował zgodny pogląd, że powinny one być „ciemne”, niekoniecznie zaś czarne. Ikonografia, co do zasady, wskazuje na brązowe kukulle i białe lub szare froccusy. Niekiedy możemy mówić o niebieskim froccusie, jednakże są to pojedyncze przypadki. Przykładem takiego przedstawienia ubioru benedyktyna jest ten umieszczony w dziele De laudibus sanctae crucis, znajdującym się w Austriackiej Bibliotece Narodowej (Codex Vindobonensis 652). Dopiero w późniejszej ikonografii, tj. datowanej na wiek XIII i czasy późniejsze, kukulle wyraźnie ciemnieją i przechodzą w czerń. Można jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, iż kolor czarny używany był zamiennie z brązem – tak, jak ukazano to w manuskrypcie z Biblioteki Saint-Genevieve (Ms 2200).
Historia jednak lubi płatać nam figle i w trakcie naszych badań nad tym tematem natknęliśmy się na coś, czego się zupełnie nie spodziewaliśmy – kolorowe kukulle! I nie były to stonowane odcienie, leczy żywe kolory, niepasujące do utrwalonego we współczesnym świecie wizerunku ubogiego mnicha. I tak przeglądając liczne manuskrypty, a zwłaszcza Lectionarium in festis ss. Benedicti, Mauri et Scholasticae i Tropary-Sequentiary, znaleźliśmy kukulle niemal we wszystkich kolorach tęczy – niebieskie, zielone, czerwone, a nawet fioletowe!
Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy nie jest to właśnie przykład, wspominanego już w naszym artykule, nurtu bogatszych strojów zakonnych, które tak krytykował św. Bernard z Clairvaux… Jednak, po dłuższym zastanowieniu i konsultacji z innymi rekonstruktorami, doszliśmy do wniosku, że jest to raczej „zabieg artysty”, który w ten sposób chciał uwypuklić na danym przedstawieniu znaczenie pewnych postaci.
Jeżeli jesteś zainteresowany całym sporem kluniacko – cysterskim, szczególnie polecam Ci, Czytelniku, zbiór pism traktujących o tejże tematyce.
„Polemika kluniacko – cysterska z XII wieku” jest pracą zbiorową, wydaną pod redakcją dr hab. M.T. Gronowskiego, przez Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC w 2010 r. Niniejsza publikacja zawiera wszystkie cytowane pisma wspomnianych wyżej autorów, przełożone przez E. Buszewicza.
Rekonstrukcja stroju
Posiadając już pewną wiedzę w tym temacie, zabraliśmy się za rekonstrukcję stroju. Na początku skupiliśmy się na jego dwóch głównych elementach – froccusie i kukulli.
Przygotowanie froccusu nie przysporzyło nam niemal żadnych problemów. W jego odtworzeniu zainspirowaliśmy się dziełem Registrum Gregori, na którym postać z lewej strony ubrana jest w prostą szatę, która, według naszej interpretacji, może stanowić przykład prostego froccusu lub pozbawionej kaptura kukulli w stylu Italskim. Nasza Krawcowa przystępując do rekonstrukcjo wykroju po prostu powiększyła i dostosowała do męskich rozmiarów kobiece giezła i suknie, jakie szyje na co dzień. Nie było podstaw aby ten krój poddawać w wątpliwość, zważywszy na fakt, że i tak jego znaczna cześć będzie zakryta.
Problem natomiast pojawił się z kukullą… Nie chodziło o sam jej kształt, lecz o sposób zamocowania kaptura. Tu pomogła konsultacja z o. Januszem z klasztoru w Terliczce, choć i ona pozostawiła kilka wątpliwości. Po wielu długich dyskusjach i kilku próbach odtworzenia tego nakrycia, znaleźliśmy rozwiązanie naszego problemu. Opierając się na późniejszych płaszczach podróżnych z kapturem, spośród kilku wzorów, wybraliśmy ten na tyle prosty i praktyczny, który pasowałby do kukulli mniszej.
Kolejną ważną kwestią, było to, że kukullę na bokach łączono, jednakże nie na stałe. W przesłanym nam artykule, dr hab. br. Gronowski stwierdza, że kukulle po bokach spinane były „agrafkami”. Oczywiście każdy rekonstruktor zauważy tu pewien mankament: agrafek w epoce wczesnego średniowiecza nie było, gdyż zostały wynalezione dopiero w XIX w.
Założyliśmy początkowo błąd nazewnictwa – my, jako rekonstruktorzy, spinamy ubrania fibulami, bądź szpilami, które inni mogą określać mianem agrafki. Rzeczone agrafki były zarzewiem wielu długich dyskusji wśród uczestników projektu… Jedni mówili, że jak nic chodzi o szpile, inni, że raczej klasyczne fibule, ale proste-podłużne, a nie te okrągłe. Jednakże całość grzęzła w martwym punkcie logicznego wywodu – na ikonografii wygląda to inaczej i nie przypomina ani szpili, ani tym bardziej fibuli.
Przełom nastąpił dopiero wtedy, gdy ktoś spojrzał na to świeżym okiem i rzucił krótko: „przecież to wygląda jak jakieś troki, bądź sznury – wiecie, otwór w szacie i trok przewleczony przez to”. To było to! Dopiero później znaleźliśmy ikonografię z dzieła De laudibus sanctae crucis, na której doskonale widać, że postać odziana w kukullę ma jakieś wiązania na wysokości pasa. Wyraźnie zaznaczają się przy tym dwa końce sznura lub troków…
Dzięki temu „odkryciu” wiele przedstawień habitów stało się dla nas mniejszą tajemnicą, niż było na początku. Do rozwiązania pozostała jeszcze jedna kwestia – ile wiązań należy zastosować? Ikonografia wyraźnie wskazywała nam, że w późniejszych przedstawieniach wiązań było zdecydowanie więcej, niż w X i XI wieku. Za przykład mogą tu posłużyć przedstawienia z Moralności Hioba z Muzeum sztuki w Cleveland (Fund 1955.74) oraz z Kodeksu z Biblioteki Sankt Gallen (Cod. Sang. 375), gdyż w obu tych przypadkach pojawiały się cztery wiązania.
Jednakże, im dalej zagłębialiśmy się w naszych poszukiwaniach, tym większe zróżnicowanie pojawiało się na tej płaszczyźnie… Udało nam się bowiem znaleźć szereg źródeł ikonograficznych, na których kukulle nie miały żadnych wiązań, jak np. w Lectionarium in festis ss. Benedicti, Mauri et Scholasticae z XI wieku, czy XIII wiecznym Manuskrypcie z Biblioteki Saint-Genevieve w Paryżu. Przyjmując tę koncepcję za „najłatwiejszą w skorygowaniu” naszą rekonstrukcję wykonaliśmy pierwotnie bez troków.
To nie był jednak koniec naszych zmagań z ikonografią. Wszak mnich powinien się czymś przepasać! Na szczęście z pasem był najmniejszy problem – dr hab. br. M.T. Gronowski już na wstępie naszej konwersacji dał mi do zrozumienia:
Przepasywano się PASEM wełnianym lub skórzanym, nie sznurem!
Tak więc, aby być w pełni poprawnym, każdy z nas zdecydował się na tkany pas wełniany.
Efekty naszej pracy
Gdy już materiały źródłowe zostały zgromadzone, a wątpliwości w znacznym stopniu rozwiane, dokonaliśmy selekcji źródeł ikonograficznych tak, aby znaleźć te, najbardziej zgodne z odtwarzaną przez nas epoką. Wybór padł na dwa przedstawienia…
Pierwszym z nich jest miniatura mnicha datowana na ok. 1000 rok. Jest to przedstawienie pochodząca ze znajdującego się w Skarbicu w Aachen Ewangeliarza Liuthara. Na rzeczonym źródle ikonograficznym ukazany jest mnich trzymający w dłoniach (najprawdopodobniej) księgę.
Postać odziana jest w brązową kukullę, która ma na bokach po dwa wyraźne wiązania. Kukulla ukazana w Ewangeliarzu Liuthara jest szeroka do łokci, zaś jej długość sięga mniej więcej do połowy łydki. Pod kukullą widzimy biały lub jasno szary froccus, sięgający aż do kostek mnicha. Poprzez analogię z innymi przedstawieniami, w naszej rekonstrukcji, skłoniliśmy się do uznania tego koloru za odcień szarości – jak było w rzeczywistości, tego zapewne nigdy się nie dowiemy. Na rękawach widzimy pewnego rodzaju falowanie, bądź zmarszczenie, mogące sugerować, że rękaw ten był dość długi, a, być może, sięgający nawet za nadgarstek. Nie ma to jednak dobicia w innych źródłach ikonograficznych, ani w literaturze, zatem ten pogląd pozostawiliśmy w sferze gdybań.
Z innych detali, które udało nam się wywnioskować z Ewangeliarza Liuthara jest to, że postać ma proste, niemal „typowe” na okres wczesnego średniowiecza, buty sięgające do kostek. Widoczna jest również tonsura, a także delikatny zarost na twarzy. Zastanawiający był dla nas brak kaptura na tym przedstawieniu oraz duży prostokątny dekolt kukulli… Jednakże baczne oko obserwatora może zawiesić się przez chwilę na niewielkim „kołnierzu”, który skrywa się za szyją mnicha. Może jest to z naszej strony pewna nadinterpretacja, jednak w oparciu o inne materiały źródłowe uznaliśmy, że kaptur w tym przedstawieniu albo został delikatnie zasygnalizowany owym „kołnierzem”, albo znajduje się „na plecach” postaci, stąd też go nie widać.
Drugim źródłem ikonograficznym, na którym oparliśmy nasz projekt, jest przedstawienie trzech mnichów z dzieła De Universo, datowanego na XI wiek, a znajdującego się w zbiorach Klasztoru na Monte Cassino. Te trzy postacie, choć dość uproszczone i schematyczne namalowane, dostarczyły nam ogromu informacji.
O ile, na pierwszy rzut oka, w przypadku postaci po lewej stronie i mnicha pośrodku, można mieć wątpliwości, czy posiadają kukulle galijskie, czy muncety oraz szkaplerze, tak trzecia postać wyraźnie ma kukullę. Po bliższym przyjrzeniu się dwóm pierwszym zakonnikom nie dostrzeżemy jednak na ich piersiach linii oddzielającej „muncetę” od „szkaplerza”, co sugeruje, że jest to jeden kawałek materiału. Możemy zatem wysnuć wniosek, że postaci te odziane są w brązowe, posiadające kaptury kukulle, przy czym, u mnichów usytuowanych po lewej stronie, wyraźni sięgają one przed łokieć, zaś na dole do połowy łydki. Kukulla u postaci stojącej po prawej stronie sięga jedynie nad kolano, natomiast wyraźnie zaznaczone jedno wiązanie na boku.
Niezwykle interesujące jest również zróżnicowanie w przedstawieniu froccusów. Na rzeczonej miniaturze dwa z nich są szare, zaś jeden (środkowy) w kolorze zielonym. W kwestii wymiarów nie ma jednak takich problemów, jakie mieliśmy w przypadku kukulli – wszystkie froccucy sięgają mnichom do kostek, zaś rękawy są do nadgarstka.
Z innych detali, które udało się nam zauważyć, można wymienić to, że postaci mają buty do kostek, a dwie z nich posiadają pastorały. Cała trójka posiada również zarost, a jedna (ta która ma zdjęty kaptur) posiada widoczną tonsurę, co pozwala nam wysunąć stwierdzenie, że była to powszechna praktyka wśród benedyktynów.
Tak oto, uzbrojeni w kompletną wiedzę, przedstawiamy Wam, drodzy Czytelnicy, pełną rekonstrukcję habitu z przełomu X i XI wieku. Co warte podkreślenia, krój ten jest jak najbardziej poprawny aż do XIV i XV wieku, jednak wtedy należałoby zmienić jego kolorystykę na czarną.
UWAGA! Habit mnicha benedyktyńskiego według naszej rekonstrukcji od czerwca 2020 r. można oglądać na wystawie poświęconej wczesnemu średniowieczu w Muzeum Archeologicznym w Biskupinie.
dziękuję za Ciekawy artykuł. Mam pytanie: gdzie można kupić odpowiednie tkaniny do wykonania habitu i płaszcza zakonnego? czy byłyby to zwykłe: len i wełna dostępne w sklepach z tekstyliami? czym powinny charakteryzować się tkaniny średniowieczne? jakich barwników używano do barwienia, po jakie odcienie sięgano? przepraszam za pytania, które pewnie brzmią bardzo banalnie, ale jestem zupełnym laikiem. Mimo to, odpowiedź będzie dla mnie ważna. wykorzystam ją do projektu nad którym pracuję… Dziękuję. Asia.
Poruszyła tutaj Pani bardzo ważny problem które wiele rekonstruktorów pomija lub traktuje po macoszemu.
Już jakiś czas temu poruszyliśmy ten problem w innym artykule który może Pani znaleźć tutaj:
https://zgraja.com.pl/ubranie/od-czego-zaczac/
Lecz tam tylko zasugerowaliśmy pewien kierunek jaki trzeba obrać przy rekonstrukcji stroju.
Natomiast o barwieniu może pani Poczytać tutaj:
https://zgraja.com.pl/ubranie/podstawy-naturalnego-farbowania-tkanin/
A wracając do Pani pytań bezpośrednio:
Przede wszystkim należy określić czym ma być ten Pani projekt (rozumiem że to projekt stroju) i jak bardzo chce Pani trzymać się realiów historycznych. Kolejne pytanie to takie kto ma nosić ten strój? Czy jest to osoba zamożna czy biedna, a także skąd pochodzi bo i tu można wpleść pewne „regionalizmy”.
Generalni stan naszej wiedzy pozwala nam stwierdzić że z dostępnych obecnie w sklepach materiałów we wczesnym średniowieczu na terenach które rekonstruujemy (tereny obecnej Polski, Skandynawia, Ruś i Stepy) dostępne są trzy materiały: wełna, len i jedwab.
Wełna byłą materiałem powszechnym i tanim stąd bardziej jest wskazana dla osób z niższej warstwy społecznej.
Len był droższy bowiem z jego wytworzeniem wiązało wie więcej pracy, ale na tyle powszechnym że płaty lnu były używane jako środek płatniczy (stąd nasze polskie słowo „płacić” pochodzi własnie od „płatów” lnu).
Jedwab był towarem importowanym a więc drogim i raczej jest domeną wyższych warstw społecznych.
Od około XIII-XIV można jeszcze zaobserwować pojawienie się barchanu a wiec tkaniny będącej mieszanką bawełny i wełny.
Z innych materiałów które zidentyfikowali archeolodzy można wymienić włókna pokrzyw (obecnie niemal niedostępne w sklepach a używane jako gorszy zamiennik jedwabiu) a także bawełnę lecz ta pojawia się tylko na dalekim południu (Bizancjum i kraje Arabskie).
Tak więc już tu Pani widzi że definicja warstwy społecznej wpływa na dostępny materiał. Oczywiście, jak wskazują źródła powszechne było mieszanie materiałów np. biedniejsza wyższa warstwa społeczna (albo bogatsza średnia) mogła ubrać się w koszule lnianą lub wełniana z obszyciem np mankietów czy otworu na głowę z jedwabiu.
I tu też daje się nam dostrzec pochodzenie, bo jak wskazują badania, jak mówiłem, bizantyjczyk z niższej warstwy społecznej mógł ubrać bawełnianą koszule, a natomiast na Stepach jedwab był powszechniejszym materiałem niż w terenach bardziej na zachód.
Kolejny problem to kolor i tu w rekonstrukcji zdarza się najwięcej błędów. Bowiem należy pamiętać że w czasach historycznych kolor wpływał na cenę materiału.
Barwienia kosztują a im kolor był bardziej intensywny tym droższy był materiał ale też im mniej powszechny barwnik tym także wpływało to na cenę. (I znowu wracamy do definicji – jaki stan społeczny chce pani „robić”).
Najtańsze były materiały w kolorach naturalnych, droższe ale i w zasadzie takie że każdy mógł sobie chałupniczo zafarbować to kolory w odcieniach zieleni, brązu, żółci. Potem już trzeba było włożyć więcej pracy. Najdroższe kolory (chodzi mi tu o czyste intensywne) to czerwień, purpura, biel w wypadku lnu, błękit.
To sprowadza nas do dwóch metod i interpretacji – jedna mówi że w okresie średniowiecza dominowały kolory „sprane”, delikatne i mało intensywne (a więc tańsze) albo, co znowu potwierdza późno średniowieczna ikonografia, ludzie chodzili w intensywnych, kolorowych strojach na zasadzie „pokaż się że jesteś bogaty”.
Osobny temat to wszelkie zdobienia materiałów a wiec stemplowanie, malowanie oraz później – drukowanie. Wiadomo także że to też wpływa na cenę materiału.
Hafty w okresie jaki odtwarza nasza drużna, są tematem bardzo kontrowersyjnym. Wiele drużyn haftuje swoje stroje w bogate fantazyjne wzory ale niewielu zdaje sobie sprawę że wszystkie znalezione hafty z okresu X-XI wiek maja formę jedynie obrysów przedmiotów i to wykonaną zwykłą nitką niewiele grubszą niż nitką którą zszywany jest strój.
Mam nadzieję że ten przydługi trochę wywód będzie dla Pani pomocny w Pani projekcie.
Na koniec zostawiłem Pani pierwsze pytanie – Gdzie kupować. I tu wracam do tematu: jak bardzo historycznie chce Pani swój projekt zrobić.
Powszechnie dostępne w sklepach materiały rzadko są 100% czyste bowiem nawet śladowe ilości tworzyw sztucznych poprawiają właściwości tkanin – len nie mnie się już aż tak bardzo a wełna mniej kurczy w praniu.
A znowu czyste materiały, które można kupić np na imprezach i festiwalach historycznych, albo na stronach specjalizujących się w tym, miewają przebitkę nawet i 3x niż te ze sklepów.
U nas w drużynie zalecamy aby członkowie szukali jak najczystsze materiały ale bez podawania granicznej % wartości – każdy dobiera taki materiał na jaki go stać no a nie ukrywajmy że materiał ze 100% wełny nie różni się w wyglądzie niż ten z 95 czy 90% to trzeba już wziąć go w ręce a i wtedy czasem potrzeba jest zapalniczka aby mieć pewność (wełna naturalna się pali, a syntetyk topi).
Jedynie co zalecamy to to aby materiał miał widoczny gołym okiem splot – jak wskazują znaleziska tak wyglądała większość materiałów.
Tak więc myślę że wyczerpałem Pani pytania, jakby Pani jeszcze miała jakieś proszę śmiało pytać. Może Pani też napisać do nas na Facebooku, zawsze jesteśmy chętni do pomocy.