Ach, Trzcinica… Żar lejący się z nieba, palące słońce, gwarna gawiedź szukająca odpowiedzi na zagadki wszechświata, a pośrodku tego my – rekonstruktorzy. Zdawać by się mogło, że już nic nowego nie da się powiedzieć o festiwalu „Dwa oblicza”, jednak pozory mogą mylić…

W tym roku nasza bezecna zgraja przybyła do Trzcinicy w dość licznym składzie, gdyż stanęło przed nami ważne i trudne zadanie – udowodnienie niedowiarkom, że historia potrafi być ciekawa. Przygotowaliśmy kilka stanowisk, które miały nam w tym pomóc… Ivarr, Jarogniew i Snorri prezentowali średniowieczne gry planszowe, takie jak hnefatafl, tryktrak, czy młynek; Żywia i Freydis (z nieocenioną pomocą Izbora i Thorsteina) zapoznawały zainteresowanych z procesem warzenie soli; a ja… Cóż, ja mogłem wreszcie dać upust mojej gadatliwości, roztaczając przed żądnym wiedzy tłumem wizje skąpanych we krwi pól bitewnych, brutalnych tortur i rozpusty obecnej na dworach.

Całe szczęście Leifr z Gniewomirem czuwali nad tym, bym miarkował się w słowach i opowieściach w obecności dzieci, bo niektóre historie mogłyby stanowić nielichą podstawę dla późniejszej traumy. Jak co roku nie mogło zabraknąć też walki. Podtrzymując naszą nową, świecką tradycję stanęliśmy u boku nieugiętych wojów z Krakowskiej Drużyny Wojów Najemnych Radogost, tworząc oddział, którego nazwa budzi grozę w sercach wrogów – Motokomando!

Poszło nam średnio, ale to dobrze, bo po walce nadszedł czas na biesiadę, podczas której Mścisław, nasz wieloletni druh, zasilił w końcu szeregi Zgrai, zaś Szkodniki dostały to, na co zasłużyły – questy od opiekunów. A gdy rankiem życie zaczęło znów budzić się ze snu, grupa zakapturzonych postaci opuściła nasz obóz, by odpokutować swoje wieczorne przewiny, głosząc dobrą nowinę. Po kilku luźnych dywagacjach i jednej poważnej dyspucie dotyczącej tego, że niedziela nie jest najlepszym dniem na męczeństwo, powróciliśmy silni wiarą pod naszą potężną wiatę, by znów przywdziać nasze strojne szaty i powrócić do powierzonego nam zadania. Sądzę, że wywiązaliśmy się z niego wzorowo, choć upał niemiłosiernie dawał nam się we znaki. A po zakończeniu naszej misji, przyszedł czas na powrót do domu. Cóż… Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak czekać na nasze kolejne, wspólne wyprawy.

Czcibor – Wielki Renegat, pierwszy tego imienia, nawet jeśli to nie imię. Współzałożyciel ZBiRa i członek Rady Banitów. Konspirator weteran. Student Prawa.